Może wystarczy?


           
        Może wystarczy?
            Durny byłem…
            Kiego licha się zgodziłem?
            Po co tam wchodzimy
            Całkiem się spocimy
            Już się czuję podle
            Nos cierpi… uwierają gogle
            Czuję się jak ten pies
            … co w upał szczeka
            Podkusił mnie i jego bies?
            Piana mu i pot obficie za to ścieka
                        A ja nogi nie czuję, chyba mi odpadnie
                        Dalej nie idę, tu jest też… ładnie!
            A według ciebie ile jeszcze wchodzić trzeba?
            Czy tą drogą można dojść do nieba?
                        Gdzież tu ruchome supermarketowe schody?
                        Czy na wierzchołku dla osłody
                         … spotkają mnie waniliowe lody?
            Ot, i wymęczony szczyt!!!
            Przed nami nie był tu chyba nikt…
                        Hula pędziwiatr jak trzeba
                        Nie szumią… drzewa
                        Nie słyszę co mówi Ewa
            Pod stopami, w dole – cała ziemia…
            Podekscytowany pytam, a wyższej góry to już nie ma?
                        Teraz rozumiem ekstremalnych alpinistów
            Wiem – nieważny jest ból, cierpienia
                        … dla estetycznego wrażenia
                                                                                   Zdzisław Skibicki  listopad, 1998 r.
                                                                                                                                                                    



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Raport po… dekadzie

HISTORIA TRZYGŁOWA W KOLEJNYCH DNIACH DATACH I FAKTACH SPISANA