Kowalskiej Warszawo
Kowalskiej Warszawo
Spod znużonej mej powieki
Widzę świat daleki
Śnię…
W lipcu o 4.ej rano
W różowiejącej od słońca
stolicy
Idę Księcia Janusza
Mazowieckiego
… środkiem ulicy
Jak tu jasno
… życie już wre
Wznoszę się
Słyszę, tam daleko
Za tym świętokrzyskim
… wiszącym ponad rzeką
Echa w szuwarach z wielką ochotą
… po swojemu coś tam sobie plotą
Narasta szum, w
gwarze... głos syreny?
Mostem pędzą fiaty,
nissany, citroeny
Młodemu rybołowowi – bez jego
zgody
Chlupnęła rybka do wiślanej wody…
Nikt nie spostrzegł
tego
Nikt nie zauważył miny
jego...
Zdzisław
Skibicki
Warszawa, lipiec 2004 r.
Komentarze