Kto kogo zwycięży?
Kto kogo zwycięży?
Niedawno
ucichł nocy gwar
Usnęli
wczasowicze…
Zza
węgrowskiej szosy
Czerwona kula
wytacza twarz
Promieniami
oświetla
Hacjendy
blaszany dach
Od wschodniej
strony
Pod sosenką
czarną
Rozszedł się
swawolnik
Złociuchny
rozchodnik
Jaśnieje nowy
dzień
Bez mała
wszyscy śpią
Snem…
„spracowanego”
Drzewostan
coraz to dłuższym pasem
Kładzie
cienie, staje – drugim… lasem
Ku, ku! kuk!
w leszczyny kieruj słuch i wzrok
Tam się
miesza kukanie z ptasim koncertem
Trwa
rywalizacja, że hej za płotem
Obok jeszcze
skrzeczenie kombinatorek srok
Nim się
pobudzą właściciele…
Kozy p. A.
Kuryłkowej za wygódką
Potrząsają
bojaźliwie bródką
Dwie
wytrzeszczają na coś oczy
W głębi
Liwiec zakolami
Swe bystre
wody toczy
Po chłodnej,
rannej rosie
Hen – od Starej Wsi
da się
Księdza
rozpoznać po… głosie
Nad
przydrożnym zajazdem „Ostoja”
Siadła na
słupie klekotliwa rodzina
Puszy się
bociek i siostra dziewoja
Często się
poza gniazdo… wypina
To już i
lipca prawie połowa…
Młode boćki
zataczają śmielsze koła
Ćwiczą
codziennie wytrwale loty
Rodzice
pływają nad działką
Pilnując nieustannej wyżery
Powietrznym
korytarzem
Zaliczają zaopatrzeniowe spacery
Do gniazd
powracają obciążeni
na znacznie niższym pułapie
Na cieku
wodnym
… dawnym
korycie rzeki – zieleń
Zieleń,
zieleń… ciągle – zielona!!!
Zwałami
piachu
Raz i drugi
przywalona
– chyba drwi,
niezwyciężona…???
Niewiele już
zdziałać na tym polu mogą
Chemia, ni
trzygłowskie wiercipięty
… butelkowe
wiatraki
O rety,
rety!!!
Znowu te
nornice i krety !
Gospodyni
nierzadko bywa
… walką
setnie utrudzona
Na utrapienie
najpewniej
… ludzkie
rączki pomogą
Od lat kilku
– rok w rok
Znad wód
Bałtyku
Ściąga tu
siostrzyczka Terenia
Sielskością
Borzych urzeczona
Sosenki z
nadzieją sadzone
Rozcapierzonymi
gałęziami
Niczym jeża – igłami
Bronią się
przed pnącymi
Pod nimi
trawami
Kiedy żar
leje z nieba – zmyka dla ochłody
Bojaźliwy
starszy, dyla daje i młody
Po kratach
stopami (często bosymi)
Solidnymi
schodami Marianowymi
Byle rychlej pod dach – hop! och! hyc!
Ha, ha, ha!… już słońce nie zrobi nam nic
Przed
parzącym złocistym krążkiem
… i auta
szukają schronienia
Garażem im –
brzozowy lasek
Swoim
listowiem
Użycza
gościny i cienia
W stołowym na
poczesnym miejscu
… a jakże –
ekran szklany
Wysoki maszt…
zafundowany nocą
Osadzony
przez Rysia i Zdzisia
Łączy
domowników zatem
… z TVP – 3
i... ciekawym światem
Na skłonie
maciupki
… ogródek –
sklepik
Dorodne
warzywa tu rosną
… nie pod
lasem, i nie pod sosną
Dobrze się tu
pod koronami udają
Owocowych
drzew zacienienie
… za nic jak
widać, sobie mają
Macierzanka
nie zna słowa... leń
Swoim się
ściele zapachem
Z niebywałym
rozmachem
Od wschodu
przez calutki dzień
Zdzisław
Skibicki
Borzychy 14. lipca 2004 r.
Komentarze