Halo, halo!
Halo, halo!
Stoi
Siedzi
Wstaje
Patrzy
… w odsłonięte okno
Wytarte
ma... łokcie
Parapety
lśnią jak lustro
Nasłuchuje
Najpierw dwoma... oczyma
Później jednym uchem przy szybie
Znowu przeciera czyste okno
I... czeka, czeka...
C I S
Z A
Nikt nie nadchodzi...
… nic nie szkodzi
Przez łzy mówi do siebie – nieprawdę
… nic nie szkodzi
Wokół te same cztery ściany
Samotność...
Samotność co ma straszne oblicze
Jak strach, on też ma wielkie oczy
Bronisz
się
Od
wstrętnego okna
… odchodzisz
Może jutro ktoś zapuka...???
Znowu i znowu powracasz
C I S Z A...
Gdzież oni są?
Gdzie są – pytasz???
CIERPLIWOŚCI...
Raz w miesiącu pewne masz odwiedziny
… dobrej duszy – listonosza
Ciesz
się z wizyt jego
Obcego
i nie... obcego
Czemu nie rodziny?
Rodzino, czasu nie macie???
On jeden Ciebie nie zostawi
On
jeden – najbliższy
...
listonosz
Za
miesiąc znowu
Przyniesie emerycki grosz Zdzisław Skibicki lipiec,
2008 r.
Komentarze