Twoja babcia anginę złapała


Twoja babcia anginę złapała
Trafić z prezentem pod choinkę w Boże Narodzenie
To wielu ofiarodawców... nierzadkie marzenie
Wnuczka płaszczyk z czerwonym kapturkiem bardzo lubiła
Dany prezent od babci z uwielbieniem nader często nosiła
            Była pełnia lata, a mama jej mamusi – zachorowała
            Sama nie mogła pójść, więc Kapturka wysłała
            Do koszyka świeżutkie ciasteczka jej dała
Mamusia córkę ostrzegała
Pamiętaj byś ze znanej dróżki nie zbaczała!!!
Mamo – babcia mieszka po drugiej stronie lasu
Toż to niedaleko…
O co tyle hałasu?
            Z ciasteczkami w koszyku przed siebie ruszyła
            Zadowolona  z misji dziarsko kroczyła
            Podśpiewywała pod nosem by droga krótszą była
            Podziwiała kwitnące żonkile, motyle
            Niepomna matczynych przestróg
            Napotkała pierwszą z przeszkód
Zatroskany wilk nie wyczyta z chmurek
… dokąd to wędruje Czerwony Kapturek
Podstępnie więc pyta – niby to napomyka
Idziesz z koszykiem w stronę strumyka?
Słysząc potwierdzenie... czuł już jedzenie
            Na odchodne radził, narwij chorej babci poziomek
            Zdążysz – słoneczko wysoko, długi jeszcze dzionek
            Drwale z oddali widzieli – wilka co pomyka
            A co mi tam, nazbieram poziomek…
Podstępny fortel wilka
… miał go nasycić na dni kilka
Zdyszany dopadł drzwi drewnianej chatki
Jak tonący uczepił się pazurami kołatki
Usłyszała babcia natarczywe stukania
Inne jakieś (pomyślała) te pukania…???!!!
Wstać nie mogę Czerwony Kapturku
Zasuwę przesuń(jak zawsze) w stronę murku
            Wytrzeszczone źrenice wilk  zobaczył
            Jednym susem do ofiary doskoczył
Przebrało się wilczysko w rzeczy babcine
I legło na razie na pierzynie
Dumał przy tym jak się dalej akcja rozwinie…
            Czerwony Kapturek opowiedział drwalom o dziwnym wilku
            Podstęp czujemy – rzekło naraz kilku
            Oferta pomocy  nie mieści się w wilka naturze… 
            My dorośli nie chcielibyśmy znaleźć się w twojej skórze
Drwalom jakoś nie dowierzała
O… dobrym wilku – źle mówić nie umiała
Targały nią sprzeczne sądy, spotkać się z babcią chciała
            Już z  lasu wychodziła – chatkę dojrzała
            Podeszła do drzwi, imię podała, delikatnie zapukała
            Na zaproszenie długo czekać nie musiała
Radosny Kapturek otworzywszy drzwi
  zmarszczył brwi, spochmurniał
Niewiele rozumiał z tego co widział
Jakoś kochanej babci nie poznawał

Z ust Czerwonego Kapturka
Padało pytanie za pytaniem
My to wiemy (wilkowi) je zadawał
            Babciu co się stało z twoimi rękami?
            Czemu są porośnięte włosami?
            Czemu palce zakończone masz pazurami?
Zbierałam wnusiu kasztany – kolce mi się powbijały
A te wielkie, dziwne oczy?
Kapturku drogi by lepiej widzieć cię po nocy
A duży nos?
A dlaczego masz takie długie zęby?
            Tych pytań na dziś już za wiele!
            Dzisiaj jest dzień roboczy – jutro mamy niedzielę
            Przyjdziesz jutro, wtedy odpowiedzi ci udzielę…
Raptem ni stąd, ni zowąd – zmienił głos na wilczy i zdanie
Zjem cię jak babcię z apetytem jako późne śniadanie…
Nie było już ratunku
Najpierw był krzyk, błagania, później już tylko jęzora mlaskania
Najedzony usnął z czepkiem na głowie i okularem na uchu                          
            Obok domku stanął drwal
            Czemu wewnątrz tak cicho?
            Ki licho?
Zajrzał do środka – zrozumiał w mig
Co strasznego zrobić mógł wilk niecnota
Dojrzał wielkie nożyce
Pod nos podsunął mu… żywicę
W oczach ciało wilka drętwiało
Odczekał jeszcze chwilę
Ciął wielki brzuch z wprawą – należycie
            Wyskoczył Czerwony Kapturek i babcia z otchłani
            Powiedzieli słowo przerażeni? – gdzież tam, ani – ani
Ochłonąwszy nieco, dopiero później dziękowali wybawcy
Wcale nie było im szkoda... wilka – pokiereszowanego oprawcy
            Nim drwal zaszył mu wprawnie brzuszysko
            Do środka wrzucił mchem porośnięte kamienisko
Wilk począł się budzić z odrętwienia
Nie pojmował w ogóle co się wokół dzieje
To pewnie z tego odpłynięcia, otumanienia
Ruszył nieborak w stronę strumienia
Na kładce stracił równowagę
Utonął
… (zaważył pewnie ciężar kamienia)
Poszedł na dno nie ugasiwszy nawet pragnienia
            Radość zapanowała ogromna
            Do babcinej herbaty przydały się teraz… ciasteczka
            Poprawę obiecuję – na koniec odwiedzin rzekła
            … skruszona dzieweczka
                        I ja się w swoje piersi biję
                        Nie będę już tak łatwowierna!
                        Nie dam się naciągnąć
                        Popularną… metodą „na wnuczka”
            Taka to płynie(nam obu), z mojej anginy… nauczka
                                                                                             
                                                                                   Zdzisław Skibicki  grudzień 2012 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Raport po… dekadzie

HISTORIA TRZYGŁOWA W KOLEJNYCH DNIACH DATACH I FAKTACH SPISANA