Drzewiej to...
Drzewiej to...
Pomnę niejedno Boże Narodzenie
Kolejne od zeszłych miało być lepsze
Co roku odnowa dusz – marzenie
Wiara w nadejście tego co ciepłe i mądrzejsze
Historia jakby na przekór tak samo od wieków się toczy
Złe co się niegdyś
przydarzyło, znowu się zaczyna
Drzwi przed obcym zawarte, obojętne oczy, głuche uszy
Szukająca dobrych ludzi, zmęczona rodzina
Strudzonym wędrowcom zabrakło znowu lokum w gospodzie
Ona brzemienna, on na nogach ledwo się trzyma
Te smutne historie powielają się bez mała wszędzie
Strach przed wypadkiem w podróży, głód, bieda, dziwna zima
Niech się wam na obczyźnie dobrobyt i spokój błogi nie marzy
„Polska dla Polaków” to nie tylko stadionowa śpiewka nienowa
Na swą trzódkę smutno spoziera ojciec o zmęczonej twarzy
Za plecami bojaźliwe dziecię oczy chowa
W wielu domach na poczesnym miejscu obraz słynący łaskami
Wiara niezłomna każe czcić MATKĘ
Zwą Ją Polski Królową – katolicy sami
Twarz ma zawstydzoną kiedy śpiewasz o NIEJ tylko na
gwiazdkę
Które drzwi się otworzą przed będącym w potrzebie?
Kto naprawdę dziś obcych zaprosi na postną wieczerzę?
Kto dziś prawdziwie mówi o Bogu i niebie?
Ten kto obcemu otworzy drzwi
Za stół nieprzyjaciela zaprosi
– ten mocny w wierze...
To chyba? czystsza prawda niż codzienne pacierze
Zdzisław Skibicki grudzień, 2015 r.
Komentarze