Żar z nieba
Żar z
nieba
Nie celuje, nie namierza
Leje
Wszystko mdleje
Strzela na oślep
Razi promieniami
Trafia z zamkniętymi oczami
Pewny swego
Jakkolwiek będzie – trafi
Grzeje niemiłosiernie
Znowu uderza bezbłędnie
Obezwładnia
Wyschnięte oczy miast
Rozgorączkowany asfalt
Oburącz chwyta za stopy
W zatęchłych zakamarkach ulic
Gęstnieją oddechy...
Macham z rezygnacją białą chusteczką
Nie mam już niczego na swoją obronę
Może jedynie odblask fali
Rysującej aksamit piasku
Westchnienia głębin
Zmysłowego zapachu bryzy
Bezrobotne jęzory chłodu
Zawisły w powietrzu
Znudzone jak mops czekaniem
Liżą własną
Niecierpliwość
Przeistoczenia...
Zdzisław
Skibicki sierpień, 2016 r.
Komentarze